14 kwi 2012

dobry blog to regularny blog...

no więc mój dobry nie jest... już mi nawet przestało być głupio;P
Jest tyle i wydarzyło się tyle i wszystkim chciałabym się podzielić! Absolutnie wszystkim! Po pierwsze przeglądem studenckich zespołów muzycznych, zwanych TUNA. Są filmiki, brak tylko cierpliwości do ich załadowania! Po drugie wygraną 20 cukierków na loterii w trakcie kiermaszu etnicznego;-) Po trzecie wycieczką na północ Portugalii i zdjęciami z urzekającego Porto, widokami z Guimaraes, deszczem w Bradze i kogutami w Barcelos. A poza tym, wszystkim tym co wydarzyło się w międzyczasie tu na miejscu, zwiedzaniem Coimbry, jej życiem codziennym, przeprowadzką, salsą, forro i tremocos:D A na sam koniec tym, że muszę pisać esej i przygotować prezentację... a skoro tak, to mieszkanie posprzątane i nawet nowy post na blogu:D
Ale, ale...wiem, że w najbliższym czasie będzie ciężko coś dorzucić, za 3 dni przyjeżdżają Mamuna i Ania:D a to oznacza kolejny tydzień odcięcia od internetu;P ale też kolejny tydzień wrażeń i kolejne pozycje do listy "chcę się podzielić" uf uf uf... nie ogarniam;-)
tymczasem zdjęcia z nowego okna nowego pokoju
o poranku bardzo deszczowego dnia:-)

22 mar 2012

I znów nic...

...bo mam dużo nauki (jutro pierwszy egzamin- proszę trzymać kciuki!), plus szukanie mieszkania, do tego zaplanowanie wycieczki objazdowej dla Mamuny a na koniec jeszcze się rozchorowałam. I znów nie ma notek. W związku z tym piszę tylko, że żyję i że uwielbiam wróżby z tureckiej kawy;-)

pozdrawiam cieplutko z irish pubu (tu w świętego Patryka)

12 mar 2012

sobotnia wycieczka objazdowa

Dzień pełen wrażeń. To w skrócie. Brak mi weny i nie wiem co pisać, ale obiecałam Ewci, że będzie nowy post, więc się biorę! Zacznę od zdjęć:-)
Chronologicznie- najpierw Fatima.

to co mi się podobało najbardziej:

to co w Fatimie charakterystyczne:


i to, o czym nie wiedziałam- czy ktoś może mi powiedzieć o co chodziło ze świeczkami? Co niektórzy twierdzą, że im dłuższa świeczka, tym większa pokuta...biorąc pod uwagę zachowanie ludzi, coś w tym jest...

Ale, że w Fatimie mało czasu mieliśmy i zwiedzić się nie dało, to i za dużo miejsca jej tu poświęcać nie będę. Czas na Batalhe- zwiedzanie zaczęliśmy od słit foteczek z rąsi:

Martunia umie

Ania, Aga i Wituś też umieją...a Bartek...

...Bartek nie umie :-(

Później przyszedł czas na zdjęcia- klasztor PRZEPIĘKNY! Na pierwszy rzut oka podobny do tego Hieronimitów w Lizbonie, (tak wiem, wciąż nic nie napisałam o pobycie w Lizbonie...już nic nie obiecuję, ale może mi się kiedyś będzie nudziło;P) a Ani przewodnik potwierdził moje spostrzeżenia! Ma się ten zmysł! :D

tak więc oto ja i klasztor:

a oto klasztor sam. Po prawej widać dwie nie skończone wieże...500 lat temu zaczęli... a my się na Anię denerwujemy, że 2 lata magisterkę pisze!

detale:


i w środku:

i na zewnątrz...hmm...słit foci nigdy za wiele;-)

no ale wróćmy do klasztoru...



a tu żołnierze na warcie:-) Ania twierdzi, że przystojni... jak dla mnie- za niscy!


a w muzeum polski akcent:-)

Na koniec wylądowaliśmy w Obidos, malutkim miasteczku, o którym mówi się, że zachowało w sobie klimat średniowiecza. Może i coś w tym jest, ale, ponieważ pojechaliśmy tam na festiwal czekolady, to w oczy uderzyły bardzo współczesne komercja i konsumpcjonizm. Mimo to, dało się dostrzec urok miejsca, chociaż słonko robiło co mogło, żeby uniemożliwić nam podziwianie widoków;-)




po tym ogródku przechadzały się sarenki:-)

widok z drugiej strony nie był już taki "rażący" 


a tu zaczyna się festiwal czekolady





Witek jak zawsze łobuzował...


a później się dziwił, że Pan Żaba nim pogardził!

Na koniec zamek. Zamknięty, ale mamy nadzieję, że tylko ze względu na festiwal i że jak tam wrócimy to będzie można zwiedzić. Robi wrażenie:-)



I to już koniec, a ja tam było, czekoladę piłam, a co widziałam to Wam pokazałam:P (zawsze bardzo lubiłam to zakończenie w bajkach!)

11 mar 2012

leniwa niedziela

Po wczorajszej wycieczce (o niej kiedy indziej, bo noc ciemna, a ja śpiąca) i wieczorze zakończonym o 4 rano, w niedzielę można było jedynie iść nad Mondego i klapnąć plackiem na trawie!

tyle pokazało nam stopni!


a tak się leżało:-)
pozdrawiam! :*

4 mar 2012

Montemor-o-Velho

Bo jest o czym pisać. Po prawie miesiącu bez opadów, musiało lać akurat wtedy, jak postanowiliśmy wyjechać za miasto i pozwiedzać. Jak na złość również wtedy, gdy postanowiliśmy sobie się zgubić... ale co warta byłaby wycieczka bez przygód!
Wybór miejsca zwiedzania podyktowany został dwoma względami- mają tam zamek i dobre połączenie kolejowe. Wprawdzie Aniowy przewodnik informował, że ze stacji jest kawałek drogi do miasteczka, ale stwierdziliśmy, że mały spacer nam nie zaszkodzi. Na szczęście, bądź nieszczęście, po 10 minutach drogi zatrzymał się jakiś pan i zaproponował nam podwiezienie... pod sam zamek. Skorzystaliśmy. Szkoda tylko, że nie pomyśleliśmy o tym, żeby zapamiętać drogę. Na koniec jak głupki cieszyliśmy się, że nie musieliśmy iść, bo okazało się daleko! Szczęśliwi poszliśmy zwiedzać zamek, nie myśląc o tym, że przecież trzeba będzie wrócić. Po zmoknięciu, zaatakowaniu tyłkiem zamku (to ja) i podlaniu murów (to Wituś), postanowiliśmy coś zjeść i wracać. I tu pojawiły się schody. Po zejściu do miasteczka nie mieliśmy zielonego pojęcia w którą stronę dalej. W zasadzie nawet sami nie wiedzieliśmy co chcemy. Generalnie pokręciliśmy się jak smrody po gaciach (przepraszam za wyrażenie), nie znaleźliśmy żadnego zadowalającego nas jedzonka i stwierdziliśmy, że trzeba by zacząć szukać stacji. Telefon Witka jakąś znalazł i poszliśmy. Nie ważne, że do tej dalszej, że do drugiego miasteczka i że maszerowaliśmy w deszczu ponad godzinę! Wcale nie ważne! Dotarliśmy! To jest ważne. I to, że akurat stojący na stacji pociąg okazał się tym odjeżdżającym za chwilę do Coimbry:-)))

Ania i Witek w drodze do Montemor

Witek zaprasza na salony



Kawałek wiosny:-)

świata nie widać:P



Zmoklaki!



Zdjęć z trasy powrotnej nie będzie!
A wieczorem warsztaty kizomby:-))) z tego zdjęć też nie ma. Nie było komu ich robić, bo tańczyliśmy!